Stek jest król mięsa
Tak, żeby może jeszcze wkurzyć z samego rana ludzi przed śniadaniem - żegnamy dzisiaj steki. Najlepszy wegański blogasek w sieci, co nie?
Temu najbardziej męskiemu wśród posiłków towarzyszy uczucie, którego nie da mi zapewne żaden wegański produkt.
I specjalnie smażyłem steki wczoraj przed północą, żeby móc go zaznać jeszcze przed wyzwaniem.
Kojarzycie ten moment kiedy bierzecie kęs soczystego steku po zanurzeniu mięska w grubej soli?
Najpierw delikatne mięso ślizga się chwilę na języku wypuszczając odrobinę osocza, pierwszy ruch w ustach i sól miesza się ze śliną i sokami co powoduje wyraźne podbicie smaku. Jednocześnie ślinianki zaczynają mocniej pracować, a mięso po kontakcie z solą oddaje z siebie wszystko co najlepsze. Pomruk zadowolenia, przymrużenie oczu, brak żalu, że cholesterol i że jakaś Krasula musiała zginąć dla tej chwili przyjemności.
Jeżeli ktoś nie rozumie o czym piszę - to efekt jak z reklamy Kinder Bueno, która od lat katuje ludzi w kinach. Tylko lepiej. I w prawdziwym życiu.
A jak ktoś chce moją domową metodę przygotowania idealnych steków - proszę o informację - napiszę instrukcję w komentarzu. Albo zrobię o tym posta.